środa, 26 maja 2010

Zakochana w cieście karmelowym..

Pada deszcz.. Znowu. Przez takie wachania pogody odechciewa sie nie tylko zyc, ale i jeść, ćwiczyć i funkcjonować.. Nie lubie za bardzo wszystkiego co słodkie, a juz w szczególnosci nie za czesto pochłaniam to co sama zrobie.. Jakie więc było moje zdziwienie, jak nie dość, że zakochałam sie w smaku surowej masy, to jeszcze zapałałam miłością do gotowego ciasta - karmelowego. W każdym kęsie zawierała sie kwintesencja, tego co ciasto zawierac powinno ( mówie ciasto, nie tort ) czyli słodycz i kryteria odpowiadające ciastu do kawy lub na deser..
No nie wiem, czym jeszcze moge osłodzić mój wywód.. Ja się zakochałam..

Od Veni - food


Ciasto Karmelowe
(ilość to taka akurat na mniejszą formę)

szklanka cukru pudru
pół kostki masła
4 jajka, poodzielane,
tubka mleczka skondensowanego karmelowego,
szklanka mąki,
aromat waniliowy,
szklanka cukru..

[Listonic]

Do dzieła przystąpić czas zacząć! W misce numer JEDEN na puch ucieramy masło ze cukierem puderem.. Jak już będzie tak puszyste jak futerko szczeniaczka, dodajemy POJEDYŃCZO (!!) po żółtku. Jak już proces ucierania zadowoli nasz receptory wzrokowe, przechodzmny do zadowalania receptorów węchowych - tu w postaci zmysłu powonienia, odbieranego przez narząd nosa.. . . . . . . i dodajemy mleczko karmelowe, które pachnie jak popierdolone ( z góry przepraszam za brzydkie słowa, inaczej dosadnie nie umiem tego nazwać. Jak tego się dokona, dodajesz aromat, przesianą mąkę i nadal dociskasz guzik miksera, by swoimi obrotami, wszystko pięknie Ci powymieszywało :D
Teraz czas na miskę numer DWA, w której ubijasz lekko białeczka z cukiereczkiem, jak już się ładnie pieni ino ta masa, dodajesz ja do miski z numerem JEDEN, i łopatka ładnie, wszystko łączysz ( mikser, łopatka, miska, łyżka - będzie więcej do oblizywania)
Teraz należy umieścić zawartość miski z numerem JEDEN w odpowiedniej foremce, i umieść foremkę w piekarniku, rozgrzanym i gorącym na czas bliżej nie określony, nazwijmy go - czasem kontrolowanym w czasie rzeczywistym co? Czyli co 15 minut należy patyczkiem ciasto kłuć, co by sprawdzać suchość drewienka po wyjęciu. Jak ciasto sie upiecz, polewamy dowolna polewą - najlepsza będzie taka z krówek, odrobiny śmietanki i czekolady, który podawałam już kiedyś, a teraz żywcem go skopiuje z posta o Czekladowym Plagiatorstwie.. :

"GÓRA:
15 krówek
2 łyżki śmietany (36%)
50g czekolady

Teraz czas na toping.. Nie powiem żeby trudność tego była wielce wysoka, ale wymaga skupienia, bo krówki lubą wchodzić w symbiozę z garnkami, owocem tego jest przypalony rondel, a zaradzić temu może jedynie szczotka ryżowa... A więc, po raz kolejny wracając do tematu. Na rzeczywiści małym ogniu, podgrzewasz nie zanatto śmietanę, po czy dodajesz poćwiartowane krówki. Całość należy serio ostrożnie mieszać, aż krówki sie nie rozpuszczą, a jak już to nastąpi dodajesz ( po raz trzeci już dziś ) rozpuszczona w ką pieli wodnej czekoladę. Od Ciebie zależy czy będzie to czekolada mleczna, czy gorzka, ta masa, chodź by się nie wściec, będzie słodka. Ja jak robiłam to, to na końcu przemiksowałam całość, tak żeby dodac masie ciut powietrza, no i żeby składniki naprawdę dobrze się wymieszały. Nie radze wkładać do lodówki bo ciężko być może później będzie się układała współpraca."


SMA - CZNe - Go!!

czwartek, 6 maja 2010

Szarlotka na mazurach

Tak wybraliśmy się na Mazury na majówkę. Do miejsca obsolutnie niezwykłego, jakim jest mieszkanie mojej ciotki Ewy. Mieszkanie, gościło, wiele niezwykłych osób, co raczej nie jest dziwne bo sama Ewka jest całkiem niezwykła. Zapytana ile ma kwiatów, odpowiedziała ze koło 80tki przestała liczyć. Coś w tym jest. Ryj nie mówgł nadziwić się nad ilością miseczek, grnuszków, figurek, pojemniczków, pudełek, obrazów i obrazków. Taki to mieszanie jest. Pełne drobiazczków, które na pierwszy rzut oka tworza graciarnie, a na drugi jednek pokazują ze są poustawiane dokładnie gdzie ich miejsce. No i stoją na wszech skrzypiącym i obecnym parkiecie. I tak zastanawialam się bardzo ciężko, czemu u mnie w pokoju jest tylko 5 szklanych półek w 80% pustych i szklane biorko, na którym teraz akurat stoi bez (och! BEZ!), a ktore normalnie jest całkiem puste. Wymyśliłam - u mnie w pokoju nie ma nic więcej bo inaczej by sie zakurzyło.. I to pojawia sie lokalizacja mieszkania mojej ciotki. Na trzecim pietrze, dawnego domu nauczyciela w mieścinie Karolewo, 3 km od Kętrzyna.. Tam powietrze jest tak czyste, że żaden, ale to absolutnie żaden element dekoracyjno-wystrojono-nastrojowo będący nie był zakurzony. No cóż, u mnie przy zamkniętych oknach, to ten bez (och! BEZ!) bedzie sie dławił warstewką kurzu i roztoczy.. fuj
Nie ma to jak kawał dobrego roztocza do przepisu na szarlotkę :) więc zrobiłam szarlotkę, na którą rzuciliśmy się z Ryjem jak nienormalni.. Najlepsze jest to ze nie mam pojecia jak ja zrobiłam i spróbuje teraz składniki odtworzyć. Jak komuś nie wyjdzie to z góry przepraszam, a jak wyjdzie to zdementuje pogłoski o domniemanym, permanentnym zapominaniu o wszystkim, ok?

Od Veni - food

Szarlotem nach Mazuren machen
(fur 4-5 personen )

o ile pamiętam, dałam około 1/3 kostki jednego masła i 1/3 kostki drugiego, obstawiam ze było to koło 3/4 kostki masła. Do tego na bank jedno żółtko, 3/4 kubka cukru ( dlatego było takie słodkie) i jeden kubek mąki :) cukru pudru nie było - a powinien byc zamiast zwykłego. No więc, Ryj to wszystko wymieszał, i zagniótł, a ja w tym czasie włączyłam piekarnikk ciotki i obrałam 4 spore jabłka, które pociełam na kawałeczki i wsadzilam do garnka, dodajac cynamon i troche Redd'sa jabłkowego, co by mi sie nie poprzypalały te jabłuszka. Więc kiedy ciasto odpoczywało w chłodach lodówki, jabłka rozkosznie sie dusiły a piekarnim stawał sie gorący, ja oddawałam sie rozmowie z moim kuzynem i siostrą, oraz ich drugimi połowami. Po około 30 minutach, kiedy stwierdziłam ze jednek jestem jedyną inteligiętna jednostka w rodzinie - ciastem wyklajałam juz ceramiczne naczynie, które nie było za duże, a raczej było jednak za małe..
na to dzieło swoich dłoni czyli wyklejenie - dałam jabłka, a z reszty ciasta wygniotłam paski, które miały robic za dekorację (nawet dały radę). Tak skomponowaną mieszankę masło, jabłek i cukru wsadziłam do piekarnika (180stopni) i oddałam się kolejnej majówkowej przyjemności - leżenie z Ryjem i bezmyslne oglądanie serialu (ja wiem ze siedzienie przez laptopem, na Mazurach w majówkę to groteska, ale było na serio wilgotno i zimno na dworze co daje mi pełne prawo do wytłumaczenia nas, czemu nie skakaliśny na zewnatrz jak dwie rozochocone rusałki). No, po jednym odcinku, czyli około godzinie, piekarnik został wyłączony, a po następnym odcinku - szarlotka rozdysponowana. Ostał się jeden kawałek, który pozował z rana przy śniadaniu jak rasowy model to też na tym samym sniadaniu został przezemnie zjedzony :)

[Listonic]

Od Veni - food